Wszystkie posiłki serwujemy w pudełkach ekologicznych, biodegradowalnych - bez konieczności dopłaty!
Dania wyglądały poprawnie, ale trochę nam zabrakło tak zwanego efektu 'wow', czyli mówiąc wprost przyozdobień dań w postaci świeżych owoców (np. kilka ziarenek z owocu granatu lub kilku winogron) czy świeżych ziół. Czasami dodanie do pudełka z jedzeniem posiekanego koperku czy natki pietruszki potrafi całkowicie zmienić odbiór potrawy przez Klienta. Świetnym przykładem może być bardzo smaczny baton kokosowy, który dość groteskowo wyglądał w pustym pudełku. Naszym zdaniem wystarczyło dodać 2 malinki i listek mięty aby całkowicie zmienić odczucia Klienta.
Poza dwoma zepsutymi smoothie - cała reszta była świeża. A jakość składników zostawiamy bez zastrzeżeń. Choć nie ukrywamy, że wolimy gdy znakomita większość dań jest przygotowana z półproduktów własnej produkcji, a nie z półproduktów kupnych.
Niestety tutaj mamy lekkie zastrzeżenia co do powtarzalności dań i składników. Mamy w szczególności na myśli kanapki na śniadanie lub sałatki owocowa na drugie śniadanie, czy muffinki na podwieczorek. Dodatkowo do trzech obiadów dostaliśmy gotowane brokuły jako porcję warzyw. Nie chcemy kategorycznie stwierdzać, że zaczęliśmy odczuwać monotonię, choć jeśli w ciągu 10 dni rzuciło nam się to w oczy, to mamy obawy jaka mogłaby być reakcja przy miesięcznym abonamencie.
Z drugiej strony doceniamy różnorodność mięs obiadowych. Była dobra wołowina, dorsz, pierś z indyka, która znacząco poprawiały całokształt naszych odczuć.
Dostawy przyjeżdżały do nas na czas. Biodegradowalne opakowania, szklane pojemniczki, a wszystko w zgrabnej papierowej torbie. Wielka piątka z plusem za bycie eko. I to właśnie ten element uważamy za duży plus.
Pisząc podsumowanie 10-dniowego testu, jesteśmy trochę rozdarci. Mieliśmy spore oczekiwania, gdy podczas zamawiania diety, dowiedzieliśmy się o biodegradowalnych opakowaniach, które w cateringu Fitello są dostępne 'w standardzie' - bez konieczności dopłaty, jak to zwykle bywa w konkurencyjnych firmach cateringowych. Taka informacja pozwalała domniemywać, że jeśli catering dba o 'zewnętrze' i dostarcza jedzenie w pojemnikach premium, to podobny produkt powinniśmy znaleźć także w środku pudełek. I tutaj dochodzimy do naszego rozdarcia. Wg nas dania typu kanapki z żółtym serem bardziej pasują do tornistra ucznia, aniżeli do Klienta cateringu dietetycznego. I żeby była jasność, nie chodzi nam o smak tych dań, bo tutaj nie możemy nic zarzucić. Chodzi bardziej o to, że mając profesjonalnego kucharza na pokładzie, dania powinny być bardziej wyszukane, a nie takie, które każdy sam mógłby przyrządzić w kilka minut w domu. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Klienci cateringów dietetycznych są bardzo różni. Jedni wolą krewetki, inni zwykle kanapki. Dla wszystkich się coś znajdzie. Jednak wydaje nam się, że w przypadku cateringu Fitello została źle dobrana strategia wejścia na rynek. Można jak najbardziej z sukcesem celować w klienta, który w pełni zadowala się kanapkami. Ale taki Klient z całą pewnością wolałby catering w plastikowych opakowaniach, jeśli miałby być on 5 zł tańszy. Z drugiej strony, Klienci, którzy przywiązują dużą wagę to opakowań biodegradowalnych, z duża doza prawdopodobieństwa woleliby bardziej wyszukane potrawy w środku, nawet jeśli mieliby zapłacić kilka złotych drożej. Zachęcamy do przedefiniowana strategii rynkowej i pójścia albo w jedną, albo w drugą stroną. Obecnie, chcąc dotrzeć do wszystkich, można nie dotrzeć do nikogo.